piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 10

- Ojejku .! Jaki słodziak .!
- Podoba ci się ?
- Oczywiście , że tak .!
- Jest twój .
- Żartujesz ?
- Słuchaj ... Ten biedak leżał na ulicy , więc pomyślałem , że nie będziesz zła i przyniosłem go do domu . Maria go umyła i voila .!
- Ojej .! Dziękuję .! Ale nigdy nie miałam psa ...
- Ja też nie . - zaśmiał się Jese - Ale myślę , że trzeba by mu kupić coś do jedzenia .
- Idziemy do sklepu ?
- Coś ty .! Jest takie coś jak sklep internetowy , głuptasku .
Zamówiliśmy karmę i kilka drobiazgów takich jak piłki czy inne zabawki dla pupila . Nazwaliśmy go Rocky , to znaczy Jese go nazwał ... Mówił , że zawsze chciał psa , a jakby go miał to by go nazwał właśnie Rocky .
Ja poszłam ugotować obiad . Kompletnie nie miałam pomysłu , a lodówka praktycznie świeciła pustkami . Postanowiłam , że zrobię gazpacho na zimno - proste , szybkie i nie wymaga wielu składników . Niestety mój brak talentu kulinarnego sprawił, że po przygotowaniu posiłku czekała mnie jeszcze robota w kuchni . Krojąc , trochę składników pospadało mi na ziemię , mieszając coś się wylało ...
Rocky "pomógł" mi zlizując z podłogi kawałki pomidorów i papryki . Przetarłam szmatką podłogę , szafki i blat , a następnie poszłam z talerzami do jadalni .



***



*2 miesiące pózniej*
Nadszedł dzień meczu z Celtą . Niby nic wielkiego , ale Jese ma wystąpić w pierwszym składzie . Ancelotti pozwolił mi siedzieć na ławce ze sztabem , więc można powiedzieć , że ja też "awansowałam" . Po mojej lewej siedział Marcelo , po prawej Bale , a za mną Morata . Jedynym pocieszeniem był fakt , że na pewno nie będę się nudzić ...
Po rozpoczęciu meczu ławka rozpoczęła swoje show . Alvaro ciągnął za włosy Marcelo , ten się odwracał , machał za Hiszpanem ręką jak kot , a wszyscy w śmiech ... albo to Marcelo zaczepiał Bale'a i udawał , że to nie on ... albo ktoś inny klepnął Zidane'a w głowę ...
Nadeszła 40 minuta . Benzema podał do Jesego , który minął dwóch przeciwników i strzelił gola . Następnie podbiegł do ławki , a ktoś mu coś rzucił . Hiszpan pociągnął mnie za rękę na boisko i uklęknął przede mną .
Nawet nie słyszałam co on mówił . Usłyszałam tylko ostatnie "czy wyjdziesz za mnie ?" . Całe trybuny zaczęły skandować jego imię . Tylko odpowiedziałam "tak" . Szybki pocałunek , pierścionek na palec i powrót do gry .
Końcowy wynik to 3:1 dla Królewskich .


***



- Nie płacz już. - powiedział do mnie Sergio po ostatnim gwizdku
Otarłam łzy , ale po chwili do moich oczu napłynęły nowe . Ojciec chrzestny tylko objął mnie ramieniem i zeszliśmy do szatni . Grzecznie korzystałam z telefonu Jesego , kiedy on brał prysznic .
- Już ci przeszło ? - zagadnął mnie Ramos
- Tak jakby ...
- Eee ... posłuchaj ... może to nieodpowiednie miejsce ... ale muszę ci coś powiedzieć ... - przerwał , jakby myślał , że coś mu odpowiem - Bo ja i Pilar ... Czy ty mi musisz to wszystko utrudniać ?
- Ale czemu ci utrudniam ?
- Tym swoim milczeniem .
- Mów o co chodzi .
- Pilar jest w ciąży .
- Gratulacje .! - rzuciłam się na jego szyję
- Dzięki ... dzięki ... Ona prosiła , żeby jeszcze nikomu nic nie mówić , więc jak coś to nic nie wiesz .
- Jasne .


***



- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy ? - zapytałam , kiedy Jese nie jechał do domu
- Nie .
- Ale czemu ?
- Niespodzianka .
- No proszę .!
- Nie i koniec .
- Ale ...
- Słuchaj , jak ci powiem , to to nie będzie niespodzianka , nie ?
Dalszą drogę przebyłam w milczeniu i rozglądałam się przez okno , żeby spróbować się domyśleć , gdzie zabiera mnie Hiszpan . Minęliśmy kilka drogich hoteli i restauracji . Coraz rzadziej mijaliśmy jakieś budynki .
- Daleko jeszcze ?
- Kilka minut .
Po jakimś czasie dostrzegłam niewysoki budynek . Zatrzymaliśmy się przed nim .
- To tutaj ?
- Tak . - posłał mi zalotny uśmieszek
Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka . Wystrój był trochę starodawny , ale piękny . Mężczyzna z obsługi zaprowadził nas do pokoju .
- Miłego wieczoru - powiedział i odszedł
W środku była duża drewniana szafa , komoda i ogromne łóżko z białą pościelą . Na komodzie były kwiatki w białym wazonie , a na oknach bordowe zasłony.
- Co ty na to ? - Jese zaczął całować mnie po szyi
- Nie jest źle. - chyba zaskoczyłam go tą odpowiedzią , bo chwilowo zamarł - Spokojnie . Bardzo mi się podoba .
- Nie musisz kłamać . Jak nie to ...
- Nie . Chcę zostać tutaj .
- Na pewno ?
- Na 100 % .
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _  _ _ _ _ _ _
Wiem , ze po tak długim czasie na pewno się spodziewacie czegoś lepszego i ciekawszego . Bardzo was przepraszam , ale wyszło co wyszło , bo niestety niezbyt miałam czas na pisanie , a i weny nie było ...
Na pocieszenie dodam , że pisanie następnego nie będzie trwało aż tyle . ;)
Czekam na wasze opinie . ;*

6 komentarzy:

  1. nie ważne jaka jakość grunt że coś nowego po tak długim czasie
    mam nadzieję że następny niebawem więc czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, długo czekalam na niego i bardzo się cieszę, ze coś napisałaś :3
    Oświadczyny, omomomom *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja kochana nawet nie wiesz jak baaaaardzo się cieszę, że napisałaś kolejny rozdział <3 Rozwaliłaś mnie z tym pieskiem :DDD i te oświadczyny po strzelonym golu i to dziecko Pilar i Sergia <3Coś cudownego dosłownie <333 Czekam na kolejny boski rozdział :*
    A w między czasie zapraszam do siebie na dalsze losy Nurii: http://tak-trudno-ci-wybaczyc.blogspot.com/ oraz na nowy blog, na którym na razie jest tylko prolog :D http://czas-najlepszym-lekarzem.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ważne jak długi jest ten rozdział xd. Liczy się zawartość - która jest SUPERRR !
    Hmmmm... Pies o imieniu Rocky - hahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahahhahahahahahahhahaha. Ach te wspomnienia ;).
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam
    Alex :3

    OdpowiedzUsuń
  5. No, nieźle! Nie ogarnęłam trochę akcji w czasie meczu, ale chyba to nic złego ;D
    Piesek był słodki :3
    I ogólnie rozdział był fajny :D

    Pozdrawiam i życzę weny !
    Reasy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aj, już myślałam, że nas zostawiłaś!
    Fakt, piesek całkiem uroczy, ale jednak wolę koty :D
    Zapraszam do siebie na pierwszy rozdział:
    http://deniaal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń