sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 15

- Nie chciałabyś mieć jakiejś lepszej pracy ? - zapytał mnie Franck
Zawsze po treningu przyjeżdżał do mojej kawiarenki i zamawiał ciastko . Chyba ciągle miał nadzieję , że zmienię zdanie i odpowiem na jego zaloty , ale niestety jedynym szczęśliwcem mógł być owy brunet z Londynu. Postanowiłam nie sprawdzać w internecie jego nazwiska, żeby poznać go w stu procentach osobiście.
- Moja obecna mi nie przeszkadza ani trochę.
- Ale mogłabyś mieć coś lepszego.
- Tylko po co mi "coś lepszego" skoro to mi się podoba ?
- Tak tylko sugeruję.
Następnie zjadł swoje ciastko i jak zawsze obiecał odebrać mnie tuż po zakończeniu zmiany. Nigdy jeszcze nie złamał tej obietnicy, inaczej musiałabym jechać do domu taksówką.
Tego dnia podjechał swoim czarnym mercedesem, którego używał tylko w wyjątkowych sytuacjach.
- Niespodzianka ! - krzyknął , gdy weszłam do samochodu. Miał na sobie czarny garnitur i wyjściowe buty. - Syn mojego znajomego ma dzisiaj premierę jakiejś tam sztuki teatralnej i zostałem zaproszony. Uznałem, że nikt nie będzie miał nic przeciwko, jeśli ciebie też zabiorę. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko...
- Nie mogłeś mi powiedzieć ? Jak ja wyglądam ...
- Ślicznie jak zawsze, tylko nie wiem czy w tych dżinsach cię wpuszczą...
- Piękne dzięki, teraz to już całkiem nie wiem w co się mam ubrać...
- Cóż... O tym tez pomyślałem i zamówiłem specjalnie dla ciebie sukienkę.
- Ty zamówiłeś sukienkę..?
- Siostra wybrała. - puścił mi oczko - Więc jak, jedziemy do mnie ?
- Chyba nie mam wyboru.
Podjechaliśmy pod jego dom i na szczęście okazało się, że mamy jeszcze półtorej godziny do rozpoczęcia spektaklu. Franck zaprowadził mnie do jednej z gościnnych sypialni i wyciągnął moją suknię. Mało nie padłam z wrażenia gdy ją zobaczyłam. Nawet nie chciałam się zastanawiać ile musiał na nią wydać, bo wtedy bym jej niemal na pewno nie przyjęła.
Spokojnie się przebrałam i umalowałam (na szczęście zawsze noszę przy sobie kosmetyczkę). Rozczesałam kołtuny we włosach i zeszłam na dół do Francuza. Okazało się, że wszystko zajęło mi niecałe 50 minut. Przed wyjściem otrzymałam jeszcze buty.
- Lepiej mnie dobrze trzymaj. - powiedziałam mu, kiedy po raz pierwszy stanęłam w tych nowych szpilkach
- O co ci chodzi ?
- Mój chrzestny nie podaruje ci jeśli się zabiję. - zaśmiałam się
- A kim jest twój chrzestny ?
- Serio nie wiesz ? - zdziwił mnie tym pytaniem, ale w jego wyrazie twarzy dostrzegłam , że nie żartuje - Sergio Ramos...
- To ty jesteś tą dziewczyną Jese, o której zapomniał ?
- Nie musisz mi przypominać ...
- Przepraszam, nie chciałem... Choć już lepiej , bo się spóźnimy.
Na miejsce dotarliśmy 5 minut przed rozpoczęciem, więc przed wyjściem z samochodu jeszcze raz powtórzyłam Franckowi, żeby nie pozwolił mi upaść. Obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy, by do tego nie dopuścić.
Na widowni zajęliśmy wyznaczone miejsca w rzędzie siódmym. Zdziwiłam się, kiedy Ribery witał się z facetem siedzącym obok mnie, ale gdy po chwili okazało się, że to jest Thomas Muller, a kobieta przy jego boku to jego małżonka, uznałam siebie za kompletną idiotkę.
Spektakl przedstawiał komedię, więc nie obyło się bez mojego idiotycznego śmiechu. Rozbawiłam nim Francka, Thomasa, jego żonę Lisę, kogoś obok Francuza i kilka osób siedzących za nami. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię.

- Odwieziesz mnie do domu? - zapytałam Francka kiedy znaleźliśmy się w holu teatru
- Oczywiście, że tak, ale najpierw musimy coś zrobić...
- Powiesz mi co ?
- Potem. - puścił mi oczko
W tym momencie obok nas przechodził Thomas. Wyraźnie słyszałam jak się śmiał. Czyżby on wiedział co planuje Ribery..? Możliwe, ale skoro się śmiał to nie może to być nic złego. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Kiedy wyszliśmy z teatru, zauważyłam, że zaczęło padać, więc wyciągnęłam parasol z mojej torebki. Podałam go Franckowi i złapałam go pod rękę. Podążyliśmy w stronę jego samochodu.
Podjechaliśmy pod jedną z tych drogich restauracji.
- Szkoda byłoby psuć taki piękny wieczór zwykłą domową kolacją, nieprawdaż? - zapytał i uśmiechnął się tak oszałamiająco, że zatkało mi dech w piersiach. Na szczęście Francuz nie mógł tego zobaczyć, bo już wyszedł z samochodu, by po chwili otworzyć drzwi z mojej strony. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła...
Był trochę niepewny, ale nie mogłam się temu dziwić. W końcu sama mu powiedziałam kilka dni wcześniej, że możemy być tylko przyjaciółmi.
- Nie. Ani trochę. - ja również się uśmiechnęłam, ale byłam niemal pewna, że nie zrobiło to na nim takiego wrażenia jak jego uśmiech na mnie.
Okazało się, że zrobił wcześniej rezerwację. Otrzymaliśmy stolik dla dwojga w jakimś zacisznym kącie, gdzie prawie nikogo nie było. Z całej zastawy mój wzrok przyciągnęły dwie czerwone świece.
Zamówiłam jakieś nadziewane muszle makaronowe. Nazwa potrawy nic mi nie mówiła, ale brzmiała jakoś najlepiej ze wszystkich. Franck zamówił też coś dla siebie i wino. Jedliśmy w ciszy. Przez chwilę zastanawiałam się czy Muller wiedział o kolacji czy też nie, ale uznałam, że to i tak nie ma większego znaczenia. Okazało się, że mój niemiecki nie jest na tyle dobry, by wyłapać, że Francuz zamówił również deser.
- Myślałam, że wy nie możecie jeść tyle słodkich rzeczy.
- To nie jest tak niezdrowe jak ci się wydaje...
Spożywając deser nie milczeliśmy jak wcześniej. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach; o teatrze, o klubie, o moim życiu w Hiszpanii. Dopiero kiedy piłkarz oświadczył, że musimy już iść, uświadomiłam sobie, że wypiłam całkiem dużo. Wstałam z krzesła i świat mi zawirował. Francuz najwyraźniej zobaczył, że coś jest nie tak, bo zaraz objął mnie w pasie. Zostawił pieniądze na stole i wyszliśmy. Deszcz już nie padał, ale zrobiło się nieprzyjemnie chłodno. Zaraz po wejściu do samochodu włączyłam ogrzewanie.
Droga do mojego hotelu zajęła nam bardzo dużo czasu, choć wiedziałam, że nie było to aż tak daleko. Ciągle rozmawialiśmy, ale tematy nie miały końca. Nawet nie zwróciłam uwagi, że staliśmy już pod budynkiem. Przesiedzieliśmy jeszcze dobre pół godziny.
W pewnym momencie Franck zamilkł. Było słychać tylko ciche dźwięki radia, które wcześniej służyły nam jako tło. Zaczął się powoli do mnie przybliżać. Gdy był już stosunkowo blisko, trzeźwa część mojego umysłu zrozumiała o co mu chodzi.
Nie chciałam go ranić, ale sam się o to prosił. Powiedziałam mu już raz, że miedzy nami nic nie będzie. Jeśli tego nie potrafi zrozumieć i uszanować to już nie była moja wina.
- Nie. Franck, nie. - powiedziałam, gdy nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów
- Dlaczego ? - zapytał nie odsuwając się
- Już raz ci to tłumaczyłam i proszę cię, uszanuj to.
- A ja cię proszę, żebyś dała mi szansę.
- Franck, ja naprawdę nie chcę cię ranić...
- Więc nie rób tego.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Wiedziałam, że nic więcej do niego nie czuję, ale też nie chciałam go ranić, co robiłam odrzucając go.
- Proszę. - powiedział jeszcze bardziej przybliżając swoją twarz do mojej
- Franck... - chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie nasze usta się zetknęły.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Natalia wróciła. :D
Po 1 : Chcę was przeprosić, że tak długo nic nie pisałam, ale praktycznie cały lipiec mnie nie było w domu, a w czerwcu jeszcze tego nie skończyłam...
Po 2 : Obiecuję przeczytać wszystko , ale dajcie mi trochę czasu, bo zaległości się zrobiły dosyć duże...
;)

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 14

Wysiadłam z samolotu i nie miałam zielonego pojęcia co dalej . Nawet nie wiem , gdzie jest jakiś hotel , nie znam języka . A było się uczyć niemieckiego w szkole ... Jak widać , szybko pożałowałam wylotu do Niemiec . W taksówce poprosiłam mężczyznę , by mnie zawiózł do jakiegokolwiek hotelu . Taksówkarz był nieco zagubiony , chyba po raz pierwszy usłyszał taką prośbę . Jedyne o co zapytał to o ilość gwiazdek . Odruchowo powiedziałam , że cztery . Nie chciałam jakiegoś super luksusu , ale nie umiałam się od tego do końca odwrócić .
W recepcji zapłaciłam za cały tydzień i udałam się do wyznaczonego pokoju . Rzuciłam rzeczy na ziemię i poszłam do łazienki . Spojrzałam w lustro . Wyglądałam strasznie , oczy podkrążone , rzęsy posklejane . Od wejścia do samolotu prawie cały czas płakałam . Nie wiem co sobie wyobrażałam ... Że ot tak się przeprowadzę i będzie wszystko w porządku ?
Następnego dnia wyszłam na miasto . Uznałam , że mogłabym znaleźć sobie jakąś pracę . Zatrzymałam się na piwie w jednym z pubów .
- Kochanie , nie szukasz może pracy ? - zapytał mnie od razu właściciel po angielsku
- Zastanawiałam się nad tym dzisiaj rano .
- Masz tak śliczną buźkę , że przyciągnęłabyś wielu klientów , więc jak ?
- Czemu nie spróbować ...
- To jak to jest , skąd jesteś ?
- A skąd pan wie , że nie stąd ?
- Zamówienie składałaś po angielsku , masz taki delikatny akcent i tę opaleniznę ...
- Jestem Polką .
- Naprawdę ? Szczerze mówiąc powiedziałbym , że jesteś z jakiegoś kraju z Europy Południowej ...
- Mieszkałam tam jakiś czas ... Do Niemiec przyjechałam wczoraj wieczorem .
- Wczoraj przyjechała i już pracę znalazła ... Niemożliwe ...
Wyszło na to , że pracuję jako kelnerka w pubie za 1500 euro miesięcznie . Pub jest mniej więcej w centrum , niedaleko jednej z podobno lepszych dyskotek , a współpracownicy są w porządku . Właściciel bardzo sobie mnie chwalił , ponieważ bez problemów obsługiwałam klientów mówiących po polsku , hiszpańsku , angielsku , a nawet włosku . Jedynie z Niemcami niemówiącymi w innym języku miałam problemy . Ich obsługiwał ktoś inny . Szybko zaczęłam zauważać wyraźne poprawy w moim niemieckim . Rozumiałam naprawdę dużo , a nawet sama zaczynałam się wypowiadać .
Niestety zbliżał się pewien mecz ... Bayern Monachium grał w półfinale Ligi Mistrzów z Realem ... Wiedziałam , że nie uniknę spotkania z Jese i to mnie przerażało . Ramos na pewno puścił farbę na temat tego , gdzie obecnie jestem ...


***


Dzień przed meczem do baru przyszło trzech mężczyzn . Rozpoznałam ich twarze , choć nie wiedziałam skąd.
- Hej , maleńka , masz może jutro wolny wieczór ? - powiedział jeden do mnie po niemiecku 
- Ona nie zna niemieckiego - odpowiedział mu szef
- A angielski ?
- Hiszpański i polski też . 
- Nieźle . - skończył rozmowę z szefem . - Więc masz jutro wolny wieczór ? - zapytał mnie po angielsku mężczyzna z blizną na twarzy
- Nie do końca ...
- Szkoda , zaprosiłbym cię na mecz . 
- Jaki mecz ?
- Widzę , że się zainteresowałaś ...
- Tak się składa , że nie mam jakiś ważnych spraw ...
- Więc jak ?
- A jaki mecz ?
- Arsenal - Bayern
- Nieźle . 
- Jak myślisz , kto wygra ?
- Trudno stwierdzić
- Pochodzisz z Anglii ?
- Nie , a czemu pytasz ?
- Serio myślisz , że oni mają jakieś szanse ?
- A czemu by nie ? W zeszłym sezonie z tego co pamiętam to was tutaj pokonali ... - mój rozmówca zrobił niezadowoloną minę - Więc co chcecie ?
- Ciebie . - powiedział inny chłopak , ale brunet go zignorował
- Przynieś coś dobrego .
- Nie ma sprawy .
- A ty chcesz przyjść na ten jutrzejszy mecz ?
- Powiedzmy , że się zastanowię ...
Przyniosłam chłopakom po kawałku ciasta , które sama uwielbiam i często zamawiałam je będąc w Madrycie. Do tego podałam im cappuccino i kilka ciastek. Po odejściu od ich stolika , wróciłam do swoich obowiązków . W pewnym momencie jeden z klientów poprosił mnie , bym wzięła autograf od mężczyzny , z którym wcześniej rozmawiałam . Odruchowo spytałam kto to taki , gdyż nie poznałam go .
- To panie nie wie ? Przecież to Frank Ribery .
Aż otworzyłam buzię ze zdumienia . Rozmawiałam ze znanym piłkarzem i go nie poznałam ? Ale mniejsza o to . Ja już mam w swoim życiu chyba dość piłkarzy ...


***


Skoro już zaakceptowałam zaproszenie na mecz , to teraz muszę się w coś ubrać ... Przecież naga nie pójdę . Tylko pytania : w co ? Stojąc przed szafą przez godzinę , wybrałam legginsy i zwykły czarny top. W koszulkę klubową Bayernu postanowiłam zaopatrzyć się na miejscu . Wyciągnęłam z portfela 50 euro . "Muszę zadzwonić do Ramosa , żeby mi przelał na konto trochę pieniędzy..." - pomyślałam , ubrałam buty  i wyszłam z pokoju . Dojazd na stadion komunikacją miejską uniemożliwiali mi pozostali kibice, którzy masowo pchali się do autobusów. Czekając na trzeci już autobus , na przystanek podjechał samochód. Kierowca kiwnął mi , żebym wsiadła . Jak się później okazało był to Franck .
- Ty jeszcze bez koszulki ?
- A o bez , bo przecież w koszulce Realu nie pojadę .
- Trzeba było powiedzieć , bym ci przywiózł .
- Nie ma sprawy , mam pieniądze . - Francuz zaśmiał się - Swoją drogą , zastanawiam się czy kupić koszulkę Bayernu czy Arsenalu ...
- Nie dość , że ma darmową podwózkę , to jeszcze marudzi ...
Pod stadionem zdecydowałam się jednak na koszulkę Bayernu, żeby niepotrzebnie nie wkurzać Ribery'ego . W końcu musiałam jakoś zabrnąć do hotelu .
Skorzystałam z loży VIP'ów . Cały mecz był dość nudny , Bawarczycy napierali, Londyńczycy wyprowadzali kontrataki, ale nic z tego nie wynikało ... Gdyby nie rzut karny dla Arsenalu za rzekomy faul Dante'go , to mecz skończyłby się bezbramkowym remisem .
Tak jak umówiłam się z Franckiem , czekałam na niego pod stadionem . Kanonierzy przechodzili do autobusu tuż przed ławką , na której siedziałam . Przy wyjściu dostrzegłam pewnego nieziemsko przystojnego bruneta i pomimo tego , że obiecałam sobie , że już nigdy nie zwiążę się z piłkarzem , nie mogłam tego tak zostawić . Gdy wyszedł , spojrzał na mnie , ja się uśmiechnęłam , a on puścił do mnie oczko . Wstałam , żeby do niego zagadać , ale gdy podeszłam , całkowicie nie wiedziałam co powiedzieć .
- Mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie ? - wydukałam
- Jasne . - uśmiechnął się
Podałam telefon jednemu z jego kolegów . Zaraz po zrobieniu fotki , wyszedł Franck . Oparł się o ścianę i czekał . Podziękowałam chłopakowi i podeszłam do Francuza .
- Jesteś o coś na mnie zły ? - zapytałam
- Nie , skąd . - odpowiedział oschłym tonem i szybko ruszył w stronę samochodu
- Wcale nie widać .
- Poprosiłem cię , byś na mnie poczekała , a nie flirtowała z nimi . - obejrzał się za siebie - Widzisz ? Dalej za tobą zerkają .
- Czy ty jesteś o mnie zazdrosny ? - on tylko westchnął - Słuchaj , postawmy sprawę jasno ... Nie chcę się wiązać z piłkarzem .
- Dlaczego ?
- Długa i skomplikowana historia ...
- Skoro nie chcesz ...
- Dziękuję . - zatrzymał się
- Więc będziemy tylko przyjaciółmi .
- Tak . - Francuz przytulił mnie


***


Od kilku dni nie potrafię w nocy spać , czuję sie taka samotna . Ciągle w głowie mam jego twarz , nie potrafię się na niczym skupić ... Chyba jednak skorzystam z meczu wyjazdowego i pojadę do Londynu . 
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Znowu to długo trwało , tak , wiem . Znowu was bardzo przepraszam ... Doszłam do wniosku , że jednak się tak nie do końca wyrabiam , tak jakbym tego chciała ... Jedyne co wam mogę obiecać , to że w każdym miesiącu będzie coś nowego , albo może nawet dwa nowe rozdziały ... Wynika to głównie z braku czasu , ale z braku weny również ... Ale bardzo dziękuję , że nadal ze mną jesteście . ;*

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 13

- Jest Pani pewna , że chce wyjść ? Może Pani zostać na obserwacji jeszcze dzień lub dwa , chyba że ...
- Tak jestem pewna . Nie wytrzymam tutaj dłużej .
- Dobrze ... Ale potrzebuję tutaj - wskazał na jakiś papierek- podpis rodzica lub opiekuna prawnego .
Więc wzięłam telefon i wystukałam numer do Sergio . Niby była godzina , kiedy on miał wolne , ale nie odbierał . Kolejne trzy próby także zakończyły się niepowodzeniem . "Odbierz ten głupi telefon .!" - pomyślałam i spróbowałam kolejny raz .
- Halo ? - usłyszałam wściekły głos Ramosa
- Przyjedź do mnie do szpitala , proszę .
- Co ? Po co ?
- Chcesz żebym dzisiaj wyszła ?
- A nie możesz jeszcze tam poleżeć ?
- Nie .
- Kiedy mam być ?
- Jak najprędzej .
Rozłączyłam się i zabrałam do pakowania . Kiedy trafiłam do szpitala nie miałam wiele rzeczy , ale za każdym razem gdy ktoś mnie odwiedzał , miałam o kolejną swoją rzecz więcej . Najsmutniejszy był fakt , że Jese ani razu się ze mną nie skontaktował .

Kiedy wróciłam do domu  , zastałam właśnie Rodrigueza .
- Co on tu robi ? - zapytałam Ramosa
- Musimy pogadać . - powiedział do mnie były narzeczony - Możemy wyjść na zewnątrz ?
- No to słucham . - powiedziałam , kiedy wyszliśmy z domu i wzięłam głęboki oddech
- Chcę poznać prawdę .
- Odkąd tu przyjechałam , zakochałeś się we mnie , a ja kilka dni temu zerwałam zaręczyny .
- A może tak bardziej szczegółowo ?
Zaczęłam mu wszystko opowiadać
- "Co jakiś czas obserwowałam wasze ćwiczenia jakie na jednym z treningów i zauważyłam , że jeden z was regularnie na mnie zerka . Nie znałam jeszcze twojego imienia (...) Następnego dnia znowu się mi ukradkiem przyglądałeś . Zastanawiałam się o co ci chodzi . Kiedy wracałam do samochodu po waszym treningu poczułam czyjąś rękę na ramieniu . Odwróciłam się  zobaczyłam ciebie . "- Cześć . Jestem Jese . Ty musisz być Alicia , ta od Sergio ." - powiedziałeś (...) Potem jakoś tak wyszło , że zaczęliśmy częściej ze sobą rozmawiać . Najpierw były to rozmowy o mojej szkole albo o twojej fryzurze. - Jese się zaśmiał - A Morata już nam zapowiedział związek . Potem kiedyś odebrałeś mnie ze szkoły i mieliśmy jechać do kina , ale jednak nic z tego nie wyszło i pojechaliśmy do ciebie . Tego dnia pierwszy raz się pocałowaliśmy ... - przerwałam na chwilkę - Na kolejnym treningu jakiś psychopata napadł mnie w damskiej toalecie i mnie uratowałeś (...) Po jakiś dwóch miesiącach się mi oświadczyłeś . Było to w trakcie meczu z Celtą . Wygraliście wtedy 3:1 (...) Potem nadszedł ten pechowy dzień wyjazdu do Bilbao . Wtedy podobno na jakiejś imprezie się upiłeś , poszedłeś gdzieś z jakimiś dziewczynami i ot tak mnie teraz nie pamiętasz ."
- To już wszystko ?
- Tak to w skrócie wyglądało .
- Nie wierzę ci .
- Dlaczego ?
- Wszystko to jest jakieś niedorzeczne ...
- Ale przecież ...
- Wiesz co , daj mi spokój .
- Przecież to ty tu przyszedłeś , bo chciałeś pogadać .
- Ale teraz już nie chcę , rozumiesz ?
Obrócił się na pięcie i odjechał swoim audi . Ja taka rozpłakana nie chciałam wracać do domu . Nie muszą mnie widzieć w takim stanie . Poszłam się przejść , żeby się choć częściowo uspokoić . Chodziłam tak po ulicach Madrytu aż się zrobiło prawie całkiem ciemno .
- Wszystko w porządku ? - zapytał jakiś przypadkowy mężczyzna
- Nic nie jest w porządku .
- Chcesz o tym pogadać ?
- O czym tu gadać ? Mój chłopak mnie nie pamięta .
- Może warto z nim porozmawiać .
- Rozmawiałam z nim , a on uznał , że go okłamuję .
- To spróbuj jeszcze raz .
- Może masz rację ...


***


Ostatnio strasznie zaniedbywałam szkołę . Albo chodziłam w kratkę  , albo przez jakiś czas w ogóle nie chodziłam ... I pomyśleć , że Sergio mi pozwalał ... Nadszedł czas , żeby się wziąć w garść i zacząć się uczyć . W końcu za rok mam pisać maturę . 
Weszłam do tego budynku . Zauważyłam , że nastawienie ludzi do mnie się jakoś zmieniło . Może kilka osób się uśmiechnęło . Nikt się nie odzywał . Wszyscy spoglądali na mnie , jakbym była jakimś wyrzutkiem .
- Co im jest ? - zapytałam Enzo
- Chyba chciałaś zapytać co tobie było w ostatnich tygodniach . 
- A co było ?
- To ty powinnaś na to odpowiedzieć . - odwrócił się i podążył w stronę stołówki 
- Pomóż mi , proszę . - uśmiechnęłam się do niego
- Okej , co chcesz ?
- Żeby oni tak na mnie nie patrzeli . 
- Tego się nie da zmienić w jeden dzień . 
- Póki co mam dużo czasu . - uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku , w którym wcześniej ruszył Enzo - Wydawało mi się czy chciałeś tam iść ? 
Chyba domyśliłam się w tym momencie o co wszystkim chodziło . W ostatnim czasie byłam nieobecna . Całkowicie myślami odbiegałam w popołudnia spędzone z Jese , że zaniedbałam innych . 
Był środek zimy . Może i w Hiszpanii nawet w trakcie tej pory roku temperatury są wyższe niż w Polsce , ale i tak w ciągu lekcji zrobiło mi się zimno . Enzo pożyczył mi bluzę . Naprawdę kochałam tego chłopaka , ale tylko jako przyjaciela , a on przede wszystkim potrafił mi wybaczyć od razu to , jak go zaniedbywałam . 
Po lekcjach jak większość uczniów udałam się w stronę przystanku autobusowego , bo nie miałam jeszcze prawa jazdy . Tuż przed bramą szkoły zobaczyłam Jese . Natychmiast odwróciłam się i poszłam w inną stronę , ale piłkarz tez mnie już dostrzegł . Jako że on potrafi dużo szybciej biegać ode mnie , zaraz mnie dogonił . 
- Nie chcę cię widzieć . - odepchnęłam go 
- Musimy pogadać .
- Nie chcę .
- Proszę . - złapał mnie za ramiona - To jest naprawdę bardzo ważne . 
- Ale nie rozumiesz , że ja cię nie chcę teraz widzieć po tym jak mnie potraktowałeś ?!
Całej sytuacji przyglądał się Enzo . Kiedy zobaczył jak Hiszpan mnie złapał , pomimo że ja nie chciałam ruszył w naszym kierunku , by go ode mnie odciągnąć . 
- Nie wtrącaj się mały . - odepchnął mojego przyjaciela 
- Co on ci zrobił , że go odpychasz ?
- Jeśli się będzie wtrącał zrobię to znowu , a teraz daj mi 30 sekund i pozwól coś wyjaśnić . 
- I ani sekundy więcej . 
- Możesz już iść . - powiedział do Enzo
- Daj mu spokój .
- A czy ja mu coś robię ?
- Czas ci ucieka . 
- "Po tym jak odszedłem , długo myślałem nad tym co mi powiedziałaś . Nie mogłem uwierzyć , że Lucia mnie okłamuje ... Poszedłem do Moraty . On mi wszystko opowiedział . Zgadzało się to mniej więcej z twoją wersją . Powiedział mi też , żebym z tobą jeszcze raz porozmawiał , najlepiej po szkole , bo wtedy na pewno mnie posłuchasz . I tak zrobiłem . Chociaż ja sam nic nie pamiętam , chcę cię bardzo mocno przeprosić , a;e jesteś naprawdę piękna i chyba się w tobie zakochuję od nowa ."
- To ci zajęło więcej niż 30 sekund . 
- Ojejku ... Seks na zgodę ?
- Ej , ej , ej ... Zwolnij trochę . 
- Przepraszam . - pocałował mnie w czoło 


***


Niby wszystko było dobrze , Jese mnie pamiętał , dalej byliśmy razem , ale to nie było to samo . On był jakiś oschły , nieczuły , zupełnie jakby traktował mnie jak zabawkę , którą można zostawić , gdy się znudzi , albo na której można się wyładować , gdy się ma gorszy dzień .
Pewnego dnia po meczu poszli na imprezę . Ja go tylko poprosiłam , żeby mnie nie zapomniał . Niby wszystko okej , wrócił i wszystko pamiętał , ale naraz wpadł w furię z nieznanych powodów . Zaczął się na mnie wydzierać , a gdy to mu nie wystarczyło , zaczął rozwalać dom . Złamał dwa krzesła , potłukł talerze... Ja się szybko schowałam w łazience , a on zaczął się do mnie dobijać i grozić mi , że jak tam w końcu wejdzie to sobie zobaczę co to znaczy zły mężczyzna .
Już wtedy wiedziałam , że następnego dnia się znowu wyprowadzam . Sergio mógł już mieć dość moich przeprowadzek , ale trudno , myślałam , że będzie dobrze , ale niestety się myliłam . Skąd mogłam wiedzieć , można się zmienić ze wspaniałego wesołego chłopaka w nieczułego typa .
Jak postanowiłam , tak zrobiłam . Ramos był trochę zły , ale obiecałam mu , że to tylko dwa albo trzy dni . Maturę już miałam napisaną , więc szkołą się nie musiałam przejmować . Załatwiłam sobie bilet do Monachium . Chciałam chociaż na chwilę odetchnąć od Madrytu i osób z tym miejscem związanych.
- Jesteś tego pewna ? - zapytał mnie Sergio na lotnisku
- Nie , ale chcę od tego odpocząć i myślę , że najlepiej będzie , jeśli  stąd wyjadę .
- Daj znać jak będziesz chciała wrócić .
- Obiecuję .
Przytuliłam go na pożegnanie . Nie sądziłam , że już po pożegnaniu będę tak bardzo tęskniła za tym miejscem . Pewien rozdział się kończy , inny zaczyna . Jedno wiem na pewno : Nigdy nie pokocham nikogo bardziej niż jego .
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _  _ _ _ _ _ _
Możecie mieć mi za złe , że znowu to tyle trwało . Moim jedynym usprawiedliwieniem jest brak weny . Na prawdę bardzo was przepraszam . Mogę wam obiecać , że na pewno nie będziecie musiały czekać do czerwca , bo dodam coś jeszcze w maju . ;)
Nie myślcie sobie , że to koniec . Jeszcze trochę was pomęczę moimi wypocinami . ;*

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 12

- Żartujesz ?
- Nie . Serio mówię . Kim jesteś ?
- Alicia . - powiedziałam przez łzy
- Alicia , nie płacz . Na pewno będzie dobrze .
- No nie wiem .
- Może powiesz mi co się stało ?
- Mój chłopak mnie zapomniał .
- Ojej ... Jak mi powiesz kto to jest to mu przypie**ole .
- Ty .
- Haha . Serio ?
- Tak .
- Ja pie**ole .! To ja mam dwie dziewczyny .!
- Co ? - mój smutek zastąpiła wściekłość
- No bo taka jedna też mówi , że jest moją dziewczyną .
- Może jak mi powiesz kto to , to ci pomogę ...
- Nazywa się Lucia .
- To jest twoja EX .
- Taa ... Jasne . I moja niby "ex" by po mnie przyjeżdżała na lotnisko ?
- Dobra , to nie ma sensu .
Wyszłam z domu i powoli krążyłam ulicami Madrytu , nie znając celu swojej wyprawy . Miałam ochotę zniknąć ot tak z planety . Kto by mi uwierzył , że Jese mnie zapomniał . Sama bym się zastanawiała , gdyby nie mój pierścionek na palcu . Przez moją głowę przelatywały tysiące myśli . "Czy to ma jeszcze jakikolwiek sens ?" . "Gdzie teraz mam iść ?" . "Czy mówić o tym komukolwiek ?" . "Jak to się w ogóle stało ?" .
Zaczął padać deszcz . Usiadłam na jednej z ławek pod drzewem , by nie zmoknąć aż tak bardzo . Nie wiedziałam co robić , a tym bardziej co o tym wszystkim myśleć .


***


- Alicia .! Alicia , wstawaj .!
- Marcelo ? Co ty tutaj robisz ?
- Tak się składa , że leżysz prawie obok głównej ulicy , ja stałem w korku i cię zobaczyłem . Co się stało ? 
- On mnie nie pamięta . - rozpłakałam się , przypominając sobie wczorajszy wieczór
- Co ? Kto ?
- No Jese .
- Jak cię nie pamięta ?
- Po prostu . Przywitałam go w domu , a on się mnie zapytał kim ja jestem . Potem dowiedziałam się , że Lucia wmawia mu , że niby z nim jest . Jak ją znajdę to s*kę zapie**olę .!
- Uspokój się . Jedziesz ze mną na trening ? Bo raczej do szkoły w takim stanie nie pójdziesz . 
- Wolałabym iść jednak do szkoły . Nie chcę go widzieć ...
- Nie pozwolę ci . Bóg jeden wie co jeszcze by ci się w główce urodziło .
- A co ty , mój ojciec ?! - krzyknęłam , choć w głębi duszy i tak wiedziałam , że nie mam szans i pójdę z Marcelo
- Jeśli tego chcesz to zadzwonię do Sergio i on postanowi .
- On sam do mnie nie ma dużo większych praw niż ty ...
- Ale w tej chwili on się tobą opiekuje aż osiągniesz pełnoletność . To dzwonimy czy idziesz ?
Zrobiłam minę obrażonego dzieciaka i weszłam do samochodu Brazylijczyka . Zastanawiałam się co zrobię jak spotkam Jese . Czy on sobie ze mnie tylko żartował ? Mam przejść obok niego obojętnie ? Przecież sama wiem , że nie dam rady . Głupia miłość . Pokochać gnojka , który cię zapomni . Pozazdrościć sytuacji . A co jeśli to prawda i on potrzebuje mnie w taj chwili ...?
Z zamyślenia wyrwał mnie Marcelo , który oznajmił , że już jesteśmy na miejscu . Po wejściu do budynku jako pierwszy dopadł do mnie Morata .
- Musimy poważnie porozmawiać .
Nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi . Wtedy zawsze się boję , nawet jak nic nie zrobiłam . Ale w tym momencie wiedziałam o co chodzi brunetowi i poszłam za nim .
- Co jest Jese ?
- O to samo bym mogła ciebie zapytać .
- Ale serio ... On nic nie pamięta ?
- Mnie też nie . - znowu zaczęłam płakać
- Nie płacz . Będzie dobrze . Przypomni sobie - Alvaro przytulił mnie
- A tak w ogóle to jak to się stało ?
- Nie mam pojęcia . To znaczy ... - skrzywił się
- To ty ?
- Nie , nie . Skąd ten pomysł ?
- Więc mów co wiesz .
- Byliśmy w klubie z chłopakami . To znaczy ja , Jese , Ramos , Benzema , Ronaldo , Isco i Carvajal . Jest tam taki klub ... już nie pamiętam nawet nazwy , ale mniejsza o to ... Nie no , nie mogę ci powiedzieć .
- Niby dlaczego ?
- Obiecałem chłopakom ...
- A ja obiecam tobie , że zachowam wszystkie informacje dla siebie . Chyba , że będę miała okazję dokuczyć Sergio .
- Nie lubisz go ?
- Wręcz przeciwnie . - uśmiechnęłam się - A teraz do rzeczy .
- Niech ci będzie . Ale tylko dla siebie ?
- Obiecuję .
- Jak byliśmy w tym klubie to było tam mnóstwo pięknych kobiet . One zaczęły nas podrywać (...) jak ja z nią gadałem to po chwili Jese już tam nie było (...) spotkaliśmy się w pokoju , a on się zachowywał jakby mnie nie znał (...) w naszym domu był jego ojciec i jak chciał się przywitać to Jese się na niego rzucił . - milczał przez chwilę - To już wszystko .
Mój umysł był jakby odcięty od reszty organizmu . Chciałam krzyczeć , płakać , uciec jak najdalej , ale nie umiałam . Mogłabym się przejmować tym , że mnie zdradził , ale mnie bardziej zainteresował fakt , że zapomniał . Głupia egoistka . Na co ja liczyłam ? Że będziemy cudowną parą do końca życia ?


***


- Alicia , jak się czujesz ?
- Okropnie . 
Otworzyłam oczy . Leżałam w szpitalu . W rękach miałam igły z rurką do woreczka z przezroczystą zawartością . Byłam podłączona do kroplówki . 
- Co mi się stało ?
- Zemdlałaś . Uderzyłaś głową w schody . Straciłaś trochę krwi , ale będzie dobrze . Za dwa dni powinnaś wyjść . 
- Słuchaj Sergio , zrobiłbyś coś dla mnie ? 
- Wszystko . No prawie ... - uśmiechnęłam się 
- Oddaj to Jese - zdjęłam pierścionek zaręczynowy z palca i podałam Ramosowi
- Ale ty tak serio chcesz z nim skończyć ?
- To nie ma sensu . On mnie nie pamięta .! - poczułam ukłucie w żebrach i skrzywiłam się z bólu 
- Aha , zapomniałem dodać , że upadłaś tak niefortunnie , że złamałaś dwa żebra . 
- Pocieszasz . - uśmiechnęłam się 
Mój ojciec chrzestny posiedział jeszcze trochę ze mną i rozmawialiśmy o różnych rzeczach . Przypomniał mi o mojej szkole . 
- Wiesz co ... Tak w sumie to nie chce dalej uczyć się prawa .
- A co chcesz robić ?
- Zostać mechanikiem samochodowym . 
Hiszpana zamurowało . W sumie to się nie dziwię . Dziewczyna mechanik samochodowy . W dodatku krewna piłkarza . Ale życie jest tylko jedno i należy spełniać marzenia , nawet jeśli są nierozumiane przez innych . 
- Skończ tą szkołę , a potem pomyślimy co dalej . 
- Po pierwsze to nie pomyślimy tylko pomyślę , a po drugie to ja już pomyślałam .
- Nie za bardzo się uderzyłaś w tą głowę ? - znowu oboje się zaśmialiśmy 
Sergio dał mi przesyłkę od Pilar i wyszedł . 
- Wrócisz ? - zapytałam kiedy mijał próg drzwi 
- Obiecuję . 
Otworzyłam paczuszkę . Był to list i jeszcze jedna paczuszka . 
"Na dodanie otuchy 
i pomoc w dochodzeniu . 
Pilar"
Następnie wzięłam się za odpakowywanie paczuszki . Była tam płytka i mała czekolada . 
Tylko dwa dni . Niby tak niewiele , a jednak tak dużo ...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Wracam znowu po przerwie i jestem średnio zadowolona ... Oby to była tylko moja opinia . ;)
Czekam na wasze komentarze . ;*

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 11

- To tylko dwa dni , ale i tak będę tęsknić .
- Ja za tobą też kochanie . - pocałował mnie w czoło
Marta była moją przyjaciółką ze szkoły . Razem spędzałyśmy wszystkie przerwy i często spotykałyśmy się również po zajęciach . Miałam u niej nocować pod nieobecność Jese , bo nasz dom , kiedy jest pusty jest przerażający . Z tego względu , że Morata jedzie na mecz z nim , a Maria wyjechała do chorej mamy , ja poszukałam innego miejsca na spędzenie tych dwóch dni .
Hiszpan wniósł moją torbę do domu i pocałował mnie w czoło.
- Mogę liczyć na jakiegoś gola dla mnie ?
- Postaram się .
- Co tak słabo ? Jak nie będzie gola to nie wracaj.
- Czyżbyś mnie nie wpuściła do własnego domu ?
- Może ...
Pocałowałam go , a on wrócił do samochodu . Zdążyłam mu jeszcze pomachać , a potem już go nie było .
Ja i Marta zaplanowałyśmy na dzisiejszą noc seans filmowy . Jako pierwszy włączyłyśmy jakąś komedię romantyczną . Niestety ja zasnęłam . Kiedy film się skończył , Marta mnie obudziła .
- Miałam taki fajny sen . - powiedziałam sennym głosem - Był taki fajny chłopak ... ale on pierdział .
- Ty już się lepiej nie odzywaj . - rzuciła we mnie poduszką - Zajęłabyś się swoim .
- Odezwała się . Kiedy ty sobie kogoś znajdziesz ?
- Nigdy . Chłopacy tylko ranią .
- Nie wszyscy .
- Ale też nie każdy może trafić na taki cud jak Jese .
- Wiesz co ... głodna jestem .
Poszłyśmy do kuchni i zrobiłyśmy pierogi . Nie trwało to długo , bo były to pierogi ze sklepu . Marta nie umie gotować . Poszłyśmy z powrotem do salonu . Jej rodziców nie było w domu , więc mogłyśmy jeść i spać w salonie nie przeszkadzając nikomu .
Na następnym filmie nie chciało mi się już spać . Oglądałyśmy horror o ludziach zarażających się wścieklizną .

***

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek . Była 9:30 . Marta dalej spała . Uznałam że nie będę jej budzić i poszłam do łazienki się odświeżyć . Po powrocie do salonu wyjęłam z torebki telefon . Pierwsze co zobaczyłam to pięć nieodebranych połączeń od Jese . Natychmiast do niego oddzwoniłam . 
- Tak ciężko odebrać ten j**any telefon ?!
- Przepraszam ...
- Martwiłem się . Gdzie byłaś ?
- Spałam ...
- Obudziłem cię ?
- Nie . Sama wstałam kilka minut temu . 
- Całe szczęście . 
- Coś się stało , że dzwonisz ?
- Tak w sumie to nie . Chciałem cię tylko usłyszeć . 
- Ja też tęsknię kochanie . 
- Przepraszam , ale muszę kończyć . Kocham cię .
- Ja ciebie też . 
Przebrałam się , włożyłam telefon do torebki i wyszłam na spacer . Tę okolicę znałam całkiem dobrze , bo często spacerowałam tutaj z Martą . Wiedziałam , które miejsca są warte odwiedzania i które lepiej omijać . Udałam się do jednej z kawiarenek i zamówiłam waniliową latte . Po jakiejś chwili podszedł do mnie całkiem sympatyczny chłopak i zapytał się czy miejsce przede mną jest wolne . Nie zaprzeczyłam , a on dosiadł się . Nazywał się Carlos . Był rok starszy ode mnie i chodził do tej samej klasy co ja . 
- A tak właściwie to skąd ty się wzięłaś w Hiszpanii ? - zapytał , gdy dowiedział się o moim pochodzeniu
- Długa historia ... Dziwne , że jeszcze nie wiesz ... 
- Mam czas . 
- Nie chcę się tym chwalić , nie chcę stać się przez to jakoś specjalnie znana . 
- Co , puściłaś się z kimś i szukasz ojca ?
- Czy na taką wyglądam ?
- Nie , ale to wydaje się dziwne , że nie chcesz powiedzieć , bo z twojej wypowiedzi wynika , że większość ludzi o tym wie . 
- Głównie ci co czytają gazety . 
- Jakiś przekręt czy coś ?
- Nie .!
- No to co ?
- Moim ojcem chrzestnym jest Sergio Ramos , a narzeczonym Jese Rodriguez . To chciałeś usłyszeć ?
- Wow ... Nie tego się spodziewałem . 
- A czego ?
- Sam nie wiem ... A co cię sprowadziło do Hiszpanii ?
- Mama kazała . 
- Ale dlaczego ?
- To też długa historia . - Do moich oczu napłynęły łzy po wspomnieniu zmarłego ojca . 
- Dobrze nie pytam . 
Z torebki zaczął dobiegać dźwięk dzwonka mojego telefonu . "Przepraszam" - powiedziałam i odebrałam telefon 
- Gdzie cię wcięło ? - usłyszałam przerażoną Martę
- Przepraszam , tylko na kawę wyszłam . Nie chciałam ci grzebać po szafkach . 
- Och ... Trafisz sama z powrotem ?
- Jasne . Chyba że chcesz do mnie przyjść ... 
- A gdzie jesteś ?
- Pamiętasz tą kawiarenkę , gdzie po raz pierwszy ci postawiłam kawę ? 
- Ta , o której mówiłam , że nie chcę tam iść , bo za drogo ?
- Dokładnie . 
- Ehh ... Będę za 10 minut . 


***


Marta nawet nie sprzeczała się ze mną , gdy jej powiedziałam , że będziemy wieczorem oglądały mecz . Przyjęła to jakby to była oczywistość . Przygotowałyśmy chipsy , popcorn oraz wodę truskawkową i usiadłyśmy przed telewizorem .
Królewscy grali na trudnym wyjeździe z Athleticiem Bilbao , więc nie zdziwił mnie fakt , że Jese nie wyszedł w pierwszym składzie , choć miałam nadzieję , że Ancelotti wpuści go chociaż na jakieś 20 minut .
Mecz nie należał do najciekawszych , bo większość akcji rozgrywana była w środku boiska . W 42 minucie po rzucie rożnym i celnemu dośrodkowaniu jednego z piłkarzy Athleticu padł gol na 1:0 . Piłkarze Realu schodzili do szatni po pierwszej połowie z wynikiem co najmniej nie satysfakcjonującym .
Sytuacja zaczęła się zmieniać , kiedy w 68 minucie na boisko wszedł Jese . Pierwsze podanie do niego zaowocowało efektownym rajdem pod pole karne rywali , ale niestety Hiszpan źle dograł do Cristiano Ronaldo . Po jakimś czasie Rodriguez znów dostał piłkę , ale tym razem udało mu się podać do cracka z Madrytu  , który zakończył tę akcję pięknym golem . Kiedy wszyscy już myśleli , że mecz zakończy się remisem 1:1 , Jese otrzymał piłkę w polu karnym i strzelił kolejnego gola dla Królewskich .
Zaraz po meczu poszłyśmy spać , gdyż dochodziła już północ , a nie byłyśmy do końca wyspane po wczorajszej nocy . Szczęśliwa ze wspaniałej gry mojego narzeczonego szybko zasnęłam . Nie mogłam się doczekać kiedy wróci i będę mogła mu pogratulować jego występu .


***


Powrót Królewskich do Madrytu był zaplanowany na 11:00 . Chciałam zrobić niespodziankę Jesemu i wróciłam do domu wcześniej . Około godziny 12:00 usłyszałam samochód podjeżdżający pod nasz dom . Wiedziałam , że to on . Kiedy wszedł do domu , wyszłam z kuchni . 
- Cześć kochanie . 
- Kochanie ? Kim ty jesteś i co tutaj robisz ?

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 
Więc macie kolejny rozdział . Chciałam go dodać jeszcze w lutym , ale nie wyszło za co bardzo przepraszam . Wiem , że znowu to sługo trwało i znowu mam nadzieje , że kolejny będzie szybciej . 

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 10

- Ojejku .! Jaki słodziak .!
- Podoba ci się ?
- Oczywiście , że tak .!
- Jest twój .
- Żartujesz ?
- Słuchaj ... Ten biedak leżał na ulicy , więc pomyślałem , że nie będziesz zła i przyniosłem go do domu . Maria go umyła i voila .!
- Ojej .! Dziękuję .! Ale nigdy nie miałam psa ...
- Ja też nie . - zaśmiał się Jese - Ale myślę , że trzeba by mu kupić coś do jedzenia .
- Idziemy do sklepu ?
- Coś ty .! Jest takie coś jak sklep internetowy , głuptasku .
Zamówiliśmy karmę i kilka drobiazgów takich jak piłki czy inne zabawki dla pupila . Nazwaliśmy go Rocky , to znaczy Jese go nazwał ... Mówił , że zawsze chciał psa , a jakby go miał to by go nazwał właśnie Rocky .
Ja poszłam ugotować obiad . Kompletnie nie miałam pomysłu , a lodówka praktycznie świeciła pustkami . Postanowiłam , że zrobię gazpacho na zimno - proste , szybkie i nie wymaga wielu składników . Niestety mój brak talentu kulinarnego sprawił, że po przygotowaniu posiłku czekała mnie jeszcze robota w kuchni . Krojąc , trochę składników pospadało mi na ziemię , mieszając coś się wylało ...
Rocky "pomógł" mi zlizując z podłogi kawałki pomidorów i papryki . Przetarłam szmatką podłogę , szafki i blat , a następnie poszłam z talerzami do jadalni .



***



*2 miesiące pózniej*
Nadszedł dzień meczu z Celtą . Niby nic wielkiego , ale Jese ma wystąpić w pierwszym składzie . Ancelotti pozwolił mi siedzieć na ławce ze sztabem , więc można powiedzieć , że ja też "awansowałam" . Po mojej lewej siedział Marcelo , po prawej Bale , a za mną Morata . Jedynym pocieszeniem był fakt , że na pewno nie będę się nudzić ...
Po rozpoczęciu meczu ławka rozpoczęła swoje show . Alvaro ciągnął za włosy Marcelo , ten się odwracał , machał za Hiszpanem ręką jak kot , a wszyscy w śmiech ... albo to Marcelo zaczepiał Bale'a i udawał , że to nie on ... albo ktoś inny klepnął Zidane'a w głowę ...
Nadeszła 40 minuta . Benzema podał do Jesego , który minął dwóch przeciwników i strzelił gola . Następnie podbiegł do ławki , a ktoś mu coś rzucił . Hiszpan pociągnął mnie za rękę na boisko i uklęknął przede mną .
Nawet nie słyszałam co on mówił . Usłyszałam tylko ostatnie "czy wyjdziesz za mnie ?" . Całe trybuny zaczęły skandować jego imię . Tylko odpowiedziałam "tak" . Szybki pocałunek , pierścionek na palec i powrót do gry .
Końcowy wynik to 3:1 dla Królewskich .


***



- Nie płacz już. - powiedział do mnie Sergio po ostatnim gwizdku
Otarłam łzy , ale po chwili do moich oczu napłynęły nowe . Ojciec chrzestny tylko objął mnie ramieniem i zeszliśmy do szatni . Grzecznie korzystałam z telefonu Jesego , kiedy on brał prysznic .
- Już ci przeszło ? - zagadnął mnie Ramos
- Tak jakby ...
- Eee ... posłuchaj ... może to nieodpowiednie miejsce ... ale muszę ci coś powiedzieć ... - przerwał , jakby myślał , że coś mu odpowiem - Bo ja i Pilar ... Czy ty mi musisz to wszystko utrudniać ?
- Ale czemu ci utrudniam ?
- Tym swoim milczeniem .
- Mów o co chodzi .
- Pilar jest w ciąży .
- Gratulacje .! - rzuciłam się na jego szyję
- Dzięki ... dzięki ... Ona prosiła , żeby jeszcze nikomu nic nie mówić , więc jak coś to nic nie wiesz .
- Jasne .


***



- Mogę wiedzieć gdzie jedziemy ? - zapytałam , kiedy Jese nie jechał do domu
- Nie .
- Ale czemu ?
- Niespodzianka .
- No proszę .!
- Nie i koniec .
- Ale ...
- Słuchaj , jak ci powiem , to to nie będzie niespodzianka , nie ?
Dalszą drogę przebyłam w milczeniu i rozglądałam się przez okno , żeby spróbować się domyśleć , gdzie zabiera mnie Hiszpan . Minęliśmy kilka drogich hoteli i restauracji . Coraz rzadziej mijaliśmy jakieś budynki .
- Daleko jeszcze ?
- Kilka minut .
Po jakimś czasie dostrzegłam niewysoki budynek . Zatrzymaliśmy się przed nim .
- To tutaj ?
- Tak . - posłał mi zalotny uśmieszek
Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka . Wystrój był trochę starodawny , ale piękny . Mężczyzna z obsługi zaprowadził nas do pokoju .
- Miłego wieczoru - powiedział i odszedł
W środku była duża drewniana szafa , komoda i ogromne łóżko z białą pościelą . Na komodzie były kwiatki w białym wazonie , a na oknach bordowe zasłony.
- Co ty na to ? - Jese zaczął całować mnie po szyi
- Nie jest źle. - chyba zaskoczyłam go tą odpowiedzią , bo chwilowo zamarł - Spokojnie . Bardzo mi się podoba .
- Nie musisz kłamać . Jak nie to ...
- Nie . Chcę zostać tutaj .
- Na pewno ?
- Na 100 % .
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _  _ _ _ _ _ _
Wiem , ze po tak długim czasie na pewno się spodziewacie czegoś lepszego i ciekawszego . Bardzo was przepraszam , ale wyszło co wyszło , bo niestety niezbyt miałam czas na pisanie , a i weny nie było ...
Na pocieszenie dodam , że pisanie następnego nie będzie trwało aż tyle . ;)
Czekam na wasze opinie . ;*

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 9

Obudziłam się i zobaczyłam obok mnie leżące ciało mężczyzny . Odruchowo skoczyłam jak oparzona . "Zaraz , zaraz ... Czyli to jednak nie sen ..." pomyślałam . Jak najciszej wyszłam z pokoju do łazienki . Stanęłam przed lustrem , spojrzałam sobie w oczy i zaczęłam wszystko układać w głowie .
Po 1 : Jese przyszedł wczoraj po mnie do szkoły.
Po 2 : Jechałam z nim w samochodzie .
Po 3 : Jestem z piłkarzem .
Po 4 : Nadal jestem dziewicą . Na pewno .
Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi .
- Wyjdziesz w końcu z tej łazienki ?! Ile można czekać ?! - za drzwiami krzyczał Morata
- Przed chwilą weszłam .!
- Jasne ... Jak się spóźnię na trening to ty mnie będziesz tłumaczyć .!
- A która jest godzina ?!
- Dochodzi 9:30 ... Mamy pół godziny ...
- CO ?! Ja... szkoła .!
- Ramos ci napisze zwolnienie .
- Ale ...
- Co wy się tak drzecie ?! - przerwał nam Jese
- No bo ona nie chce wyjść z łazienki , a zostało nam pół godziny ...
- CO ?!
Po około dwóch sekundach usłyszałam pukanie do drzwi i błaganie Jesego , żebym go wpuściła do łazienki . Nie mogłam się nie zgodzić ... w końcu to jego dom ...
- A ja ?!
- Radź sobie sam .
- Dupa , a nie przyjaciel .
- Też cię kocham .
- Te gejowskie zapędy możesz zachować na drugi raz dla siebie ... Ale też cię kocham . - odpowiedział po chwili
Oboje zrobiliśmy poranną toaletę : umyliśmy zęby , ułożyliśmy włosy ... Jese nie miał zbytnio co układać , w końcu sie ogolił . Ja jeszcze się pomalowałam . Jak wróciłam do pokoju Jese to na łóżku leżał piękny zestaw .
- Skąd to ...
- Od Marii . Chyba nie miałaby nic przeciwko .
- To ... jest ... piękne ... - zabrakło mi słów - a ty co ubierasz ?
- Wiesz ... Muszę do ciebie jakoś pasować , nie ? - i wskazał na swoją koszulę i czarne dżinsy . - To może ja wyjdę , a ty się przebierz ...
W pierwszej chwili nie wiedząc od czego zacząć tylko stałam jak oniemiała . Kiedy wróciła mi jasność umysłu , zaczęłam się ubierać . W sukience czułam się tak , jakbym była księżniczką , a mój książę czekał za drzwiami .
- Ślicznie wyglądasz . - powiedział
- Ale tak na trening ...?
- Jak ci się nie podoba to ...
- Nie . Podoba się . Nawet bardzo .
- Widzisz ...
Pojechaliśmy do Valdebebas . Trochę dziwnie mi było , bo w sukience na murawę ... I co sobie pomyśli Sergio . Na jeden dzień znikam , a tu taka zmiana . Aż się boję pomyśleć co będzie jak go spotkam . Chociaż ... sam mnie poprosił , żebym została u Jese na noc ...
Weszliśmy do ośrodka . Hiszpan poszedł do szatni , a ja czekając na wszystkich graczy poszłam do łazienki . Myjąc ręce usłyszałam za sobą jakiś huk . Kiedy się odwróciłam , nikogo nie zobaczyłam . Potem coś jakby kroki . Podniosłam głowę i spojrzałam w lustro . Stał za mną człowiek w czarnej masce .
- Czego chcesz ?
- Och , jak miło , że przechodzisz do konkretów .

*Jese*
Szybko się przebrałem i byle jak zawiązałem korki . Nie chciałem, żeby Alicia musiała długo czekać . Wyszedłem , a jej nie było , więc uznałem , ze pewnie czeka już na murawie .
- Sergio , gdzie Alicia ? - zapytałem kiedy na boisku też jej nie było
- Myślałem , że jet z tobą ...
- No właśnie nie bardzo . To znaczy była , ale znikła ...
- Jak znikła !? Wyparowała czy co ?!
- A skąd ja to mam wiedzieć ? Kazałem jej poczekać przed szatnią ... - zamyśliłem się i poszedłem z powrotem w stronę szatni - Alvaro .! Nie wiesz może gdzie jest Alicia ? Na boisku jej nie ma .
- Nie wiem ... Może poszła przypudrować nosek ?
- Jednak czasami myślisz ...
Szybko pobiegłem do damskiej toalety , nie zastanawiając się czy ktoś mnie widzi i co sobie pomyśli . Kiedy zaraz po wejściu usłyszałem męski głos , starałem się zachowywać jak najciszej . Zerknąłem zza rogu i zobaczyłem całego ubranego na czarno mężczyznę . "To może był tylko chwila . Oni mogą nie zdążyć tu przyjść" - pomyślałem i ruszyłem w stronę oprawcy Alicii . "Najwyżej zginę" - pomyślałem tuż przed pierwszym ciosem .

*Alicia*
Jese przyszedł w samą porę , inaczej nie wiem co ten facet by mi zrobił ... Niestety jeden cios nie wystarczył i zaczęli się bić . Nieraz już widziałam jakieś bójki , ale ta była całkiem na serio . Zdjęłam szpilki i ile sił w nogach pobiegłam po pomoc . Zbiegając ze schodów potknęłam się i zdarłam kolana . "Chyba w najbliższym czasie nie będę ubierać sukienek" - pomyślałam i biegłam dalej .
- Damska toaleta .! Szybko .! - zawołałam dobiegając do boiska
Oczywiście najbliżej mnie byli Cris i Bale .
- Co jest ? - zapytali chórem
- Biją się ... Jese i jakiś facet
- Co ?! - wrzasnął Morata
- Szybciej .! On miał nóż .
- O kurwa ... - w oczach Alvaro zobaczyłam smutek
Kiedy się odwróciłam z powrotem w stronę , gdzie stai Ronaldo , Bale i Pepe , który dołączył , to już ich nie było , biegli do łazienki . Podążyłam za nimi . Zobaczyłam tam krwawiącego Jese i Diego Costę bez swojej maski , który zwijał się na ziemi i też cały krwawił . Doskoczyłam do Jese i wzięłam go pod ramię , żeby chociaż wyszedł z łazienki , żeby sztab medyczny się nim zajął .
- Przepraszam , że tak długo to trwało .
- Nie szkodzi . Żyję . - zaśmiał się i pocałował mnie - Gdzie ty masz buty ? I co z twoimi nogami ?
- Z sukienką też . Po pierwsze , w szpilkach się niewygodnie biega . Po drugie , spadłam ze schodów .
Przed drzwiami spotkaliśmy się z lekarzami i policją . Jeden z lekarzy wziął się za moje nogi . Wyglądały fatalnie , brudne , mokre i zakrwawione . Sukienka nie była zresztą w lepszym stanie .
Jese miał już dzisiaj odpuszczony trening . Spokojnie czekałam na niego trzymając jego dłoń w swojej . Po jakiejś chwili gliniarze wyprowadzili zakutego w kajdanki Costę . Nie wyglądał dobrze . Również był cały w krwi .
Po jakiejś godzinie puścili nas do domu . Wolne od gry i treningów Jesego zostało przewidziane na tydzień .
- A tak właściwie , to jak to sie stało ? - zapytał Jese w samochodzie
- Nie wiem ... weszłam , podeszłam do umywalki i on tam był ...
Zachciało mi się płakać . Nie wiedziałam czemu ... "Alicia , ogarnij się .! Prowadzisz ." - pomyślałam .
Przed domem to ja byłam dżentelmenem i otwierałam Jesemu drzwi . Po otwarciu drzwi zobaczyłam ...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Przepraszam , że dodanie rozdziału trwało aż tak długo , ale nawał nauki , brak czasu i weny w jednym czasie to nie jest zbyt dobre połączenie ...
Czekam na komentarze i myślę , że w tym roku uda mi się coś jeszcze dodać . ;)