- To jak ? Wolisz iść na "Ambassadę" czy na "Carrie" ? - zapytał mnie Jese w samochodzie
- Co ?!
- Na co wolisz iść ?
- Ale o co chodzi ? To jakieś miejsca czy coś ?
- Kino .
- To ty mnie do kina zabierasz ?!
- No tak ... To na co chcesz iść ?
- "Rysiek Lwie serce"
- Serio ?
- Czemu nie ?
- Bo to dla dzieci ?
- To sam wybieraj .
- To "Carrie" ?
- Nie , "Don Jon" . Chciałam na to iść , ale nie było z kim ...
- Niech ci będzie . Poczekaj , a ja kupię bilety .
Czekając oglądałam wystawę ze sklepu obok . Była tam przepiękna sukienka . Gapiłam się na nią jak idiotka , aż poczułam , że ktoś mnie łapie w talii .
- Podoba ci się ? - powiedział 'ktoś'
- Bardzo .
- Chcesz ?
- Nie znamy się długo , a ty mi już będziesz różne rzeczy kupował ? A w dodatku gdzie ja bym w niej wyszła ?
- A co w tym złego , że ci kupię prezent ? To tylko 50 euro ...
- Dla ciebie to 'tylko' 50 euro , a dla mnie to aż .
- No przestań , chodź .
- Nie .!
- Proszę .
- Ale Sergio odda ci co do centa .
- Okej ...
W drodze do kasy ktoś złapał mnie za tyłek . Odruchowo odwróciłam się i krzyknęłam po polsku :
- A w ryj chcesz !?
Za mną stał zdezorientowany Hiszpan . W sumie to co się dziwić , Jese też nie wiedział o co chodzi .
- Co jest ? - zapytał jak nieznajomy się oddalił
- No bo ten gościu mnie po dupie maca .
- Coś ty mu powiedziała ?
- Nic takiego ...
- Śmiało .
- Czy nie chciałby dostać ...
- No i prawidłowo . - chłopak mnie uściskał .
W kolejce do kasy czekaliśmy kilka minut . Nie obyło się bez autografów , bo okazało się , że kilka osób z kolejki jest wiernymi fanami Madryckiego Realu . Nawet kasjerka o to poprosiła . Po wyjściu ze sklepu poszliśmy w stronę kina .
- Przecież mieliśmy iść na coś innego .! - krzyknęłam kiedy Jese pokazał mi bilety
- Nie było już miejsc ...
- Takie kity to nie mi wciskaj . - oddaliłam się od niego
- Gdzie idziesz ?
- Gdzieś usiąść i poczekać aż ci się seans skończy . Sama do domu nie pojadę , bo nie wiem nawet gdzie jestem , a Sergio ma niestety trening ...
- Przepraszam .
- A do czego mi twoje przeprosiny ?!
- Jak chcesz to możemy porobić coś innego .
- Co proponujesz ?
- Możemy pojechać do mnie i zobaczyć jakąś starą , dobrą komedię .
- Przekonałeś mnie . - uśmiechnęłam się
On również z uśmiechem na twarzy pociągnął mnie w stronę wyjścia . Podróż o wiele mniej mi się dłużyła niż wcześniej . W drodze dyskutowaliśmy o tym jaki film obejrzymy .
Kiedy zatrzymaliśmy się przed jego domem przeszły mnie ciarki . Nie wiedzieć czemu podniecał mnie fakt , że zobaczymy ten film sami . Było mi już wszystko jedno jaki będzie jego tytuł .
- Nie obraź się , ale Morata będzie w domu ...
- CO ?! Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś ?
- Nie przejmuj się . On ma swoje życie i swoją Marię . Może tylko przy wejściu coś usłyszysz ... ale on ma tak samo ...
Zła na Jesego weszłam jednak do jego domu , ale humor mi się natychmiast poprawił , kiedy zobaczyłam szczerzącego się jak głupi do sera Moratę .
- Co się tak szczerzysz ? - zaczął Jese
- Ćwiczę czarujący uśmiech .
- Coś ci nie wychodzi ...
- Oooo... Kogo tu przyprowadziłeś ? Moja najlepsza przyjaciółka .!
Alvaro podbiegł do mnie , przytulił i podniósł .
- Eee ... Dusisz mnie .
- Z czystej miłości .
- Daruj sobie . - przerwał mu Jese .
Rodriguez poprowadził mnie w stronę schodów .
- Uuu ... czyli będzie sam na sam . Szybko . Tylko nie zapomnijcie się zabezpieczać .! - krzyknął za nami Morata
- Spierdalaj . - otrzymał w odpowiedzi od drugiego Hiszpana .
Ze względu na to , że w samochodzie nie zdecydowaliśmy się na nic konkretnego to siedzieliśmy przed laptopem i wybieraliśmy film godny oglądania .
Nasz wybór ostatecznie padł na horror . Jego tytuł to "Ring" , ale więcej się przy tym śmialiśmy i wymyślaliśmy różne głupie historyjki niż pilnie oglądali film .
Chwilę po tym jak się skończył zadzwonił mój telefon .
- Gdzie jesteś ? - zapytał Sergio
- U Jese ... - odpowiedziałam trochę niepewnie , bo nie wiedziałam jakiej reakcji się mam spodziewać .
- To super się składa .! Możesz zostać u niego na noc ?
- Nie wiem , a czemu mnie pytasz ?
- Bo bym nie wracał do domu ...
- A gdzie ty jesteś ?
- ...
- No powiedz . Nie jestem dzieckiem . Mogę wiedzieć o wszystkim .
- U Pilar ...
- No okej . Zapytam się go czy mogę .
- Super . Uważaj na siebie i pamiętaj o jednym .
- O czym ?
- O gumce . - zaczął się śmiać
- Mi się zdaje czy to nie ja powinnam o takich rzeczach pamiętać .
- Wiem , wiem . Ale uważaj . Nie chcę być wujkiem .
- Ale tatą z tego co widzę to bardzo .
- Też cię kocham .
Po zakończeniu rozmowy zapytałam Jesego czy mogę u niego zostać . Oczywiście się zgodził . Potem zeszliśmy na dół , by zrobić coś do jedzenia . W kuchni na szczęście nie zastaliśmy Moraty .
Chcieliśmy zrobić naleśniki , ale wyszło z tego ... nic . Zaczęło się od tego , że Jese sypnął mnie przypadkowo mąką , a potem ja go posypałam specjalnie . Potem tak się dobrze bawiliśmy , że zapomnieliśmy o tym co mieliśmy robić . Przypomniało nam się jak Jese przewrócił otwartą butelkę z wodą i całość wylała się na blat i podłogę . W połączeniu z mąką to nie wyglądało kusząco . Uznaliśmy , że najlepszym rozwiązaniem będzie zostawić wszystko , niech Alvaro się męczy , a my zrobiliśmy po prostu kanapki . Ja smarowałam chleb masłem , a Jese robił całą resztę . Ja już skończyłam , a Hiszpan jeszcze nie , ale się zatrzymał .
- Co jest ?
- Mam taką sprawę ...
- O co chodzi ?
Wziął głęboki oddech , przybliżył się do mnie i pocałował .
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
W końcu coś lepszego i dłuższego niż ostatnio , choć tak nie do końca jednak mnie przekonuje ...
Czekam na wasze opinie i zabieram sie do dalszego pisania . ;*
środa, 20 listopada 2013
wtorek, 12 listopada 2013
Rozdział 7
Tego dnia miałam nawet luźne lekcje , ale niestety kończyłam dwoma lekcjami WF'u . Na boisku szkolnym dziewczyny grały w siatkówkę , a chłopcy w piłkę nożną . W pewnym momencie któryś z nieznanych mi jeszcze chłopaków zrobił sobie coś z nogą . Chłopaków byłoby nieparzyście i wuefista uznał , że jeden z drużyny przeciwnej będzie na zmianę .
- Ja mogę zagrać - wymknęło mi się
- Serio uważasz , że dasz radę ?
- Nie wiem ... Ale mogę spróbować .
Nawet nie zapytałam mojej nauczycielki czy wyraża na to zgodę . Od razu wstałam z ławki i pobiegłam na drugie boisko . W mojej grupie był Enzo i chłopak , który prawdopodobnie się nazywał Luis . Reszty nie znałam . Kiedy było jakieś podanie do mnie , od razu pojawiał się przy mnie Enzo i zabierał mi piłkę .
- Jesteśmy w jednej drużynie . Może pozwolisz mi łaskawie grać i skończysz mi ciągle zabierać piłkę ?! - krzyknęłam , kiedy po raz 10 straciłam przez niego niezłą okazję do dośrodkowania
- Ja ci nie zabieram ...
- Wcale nie widać .!
Skończyłam , bo Luis mi podał . Minęłam dwóch przeciwników i zdobyłam .
- Nadal nie wierzysz w to co potrafię ?!
W dalszej części naszego meczu Enzo już nie latał obok mnie jakby miał owsiki tylko operował na swoim skrzydle . Od mojego premierowego gola dostawałam coraz więcej piłek , które starałam się zamieniać na celne podania . Jednym słowem wygraliśmy 10:4 , a ja strzeliłam gola i zaliczyłam 4 asysty .
- Nieźle podajesz . - powiedział do mnie Luis w drodze do szkoły
- Dziękuję .
Wchodziliśmy do szkoły głównym wejściem , a ja myślałam , że się przewrócę . Na szczęście Luis szedł obok mnie .
- Coś się stało ?
- Jese ... - schowałam się za kolegą z nadzieją , że jeszcze mnie nie zauważył
- Od dawna masz takich fajnych znajomych ?
- O czym myślisz mówiąc 'fajnych znajomych' ?
- Do szkoły cię odwozi Ramos , a teraz ten Rodriguez ...
- Ramos to mój chrzestny ...
- Serio ?!
- Sama o tym nie wiedziałam jeszcze dwa tygodnie temu .
- A ten Jese ?
- Poznałam go na treningu .
- Byłaś na ich treningu ?!
- No tak ... Sergio mnie zmusił .
- Nieźle się masz . Połowa szkoły o tym marzy .
Weszłam do szkoły niezauważona przez piłkarza . Poszliśmy do szatni . Przebrałam się , poprawiłam makijaż i uczesałam . Wyszłam na korytarz . Kolejne dziwne spojrzenia ...
Z jednej strony fajnie być krewną piłkarza , bo ma się dostęp do drużyny , poznaje się fajnych chłopaków , a z drugiej te wszystkie zazdrosne spojrzenia , głupie teksty , dogadywania ...
Siedziałam w szkole po ostatnim dzwonku ponad 20 minut aż w końcu zdecydowałam się , że go minę tak jakbym go nigdy nie poznała .
- Ej , czekaj . Dzisiaj mi nie uciekniesz .! - krzyknął Jese i złapał mnie w pasie , kiedy tylko zobaczył , że wyszłam
- Czy to groźba ?
- Skąd .!
- A co ty tutaj w ogóle robisz ?!
- Nie podoba ci się ...?
- Nie no ...
- I tak sobie nie pójdę .
- Czyli nie mam wyboru ?
- Mniej więcej .
- A gdzie mnie zabierasz ?
- Hmm... To może zostawię dla siebie .
- Ale ...
- Zaufaj mi
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Wybaczcie mi , że taki krótki , ale niestety nie miałam weny ... Mam nadzieję , że w końcu uda mi się przełamać .
Czekam na komentarze i zabieram się za kolejny , który (mam taką nadzieję) będzie ciekawszy . ;*
- Ja mogę zagrać - wymknęło mi się
- Serio uważasz , że dasz radę ?
- Nie wiem ... Ale mogę spróbować .
Nawet nie zapytałam mojej nauczycielki czy wyraża na to zgodę . Od razu wstałam z ławki i pobiegłam na drugie boisko . W mojej grupie był Enzo i chłopak , który prawdopodobnie się nazywał Luis . Reszty nie znałam . Kiedy było jakieś podanie do mnie , od razu pojawiał się przy mnie Enzo i zabierał mi piłkę .
- Jesteśmy w jednej drużynie . Może pozwolisz mi łaskawie grać i skończysz mi ciągle zabierać piłkę ?! - krzyknęłam , kiedy po raz 10 straciłam przez niego niezłą okazję do dośrodkowania
- Ja ci nie zabieram ...
- Wcale nie widać .!
Skończyłam , bo Luis mi podał . Minęłam dwóch przeciwników i zdobyłam .
- Nadal nie wierzysz w to co potrafię ?!
W dalszej części naszego meczu Enzo już nie latał obok mnie jakby miał owsiki tylko operował na swoim skrzydle . Od mojego premierowego gola dostawałam coraz więcej piłek , które starałam się zamieniać na celne podania . Jednym słowem wygraliśmy 10:4 , a ja strzeliłam gola i zaliczyłam 4 asysty .
- Nieźle podajesz . - powiedział do mnie Luis w drodze do szkoły
- Dziękuję .
Wchodziliśmy do szkoły głównym wejściem , a ja myślałam , że się przewrócę . Na szczęście Luis szedł obok mnie .
- Coś się stało ?
- Jese ... - schowałam się za kolegą z nadzieją , że jeszcze mnie nie zauważył
- Od dawna masz takich fajnych znajomych ?
- O czym myślisz mówiąc 'fajnych znajomych' ?
- Do szkoły cię odwozi Ramos , a teraz ten Rodriguez ...
- Ramos to mój chrzestny ...
- Serio ?!
- Sama o tym nie wiedziałam jeszcze dwa tygodnie temu .
- A ten Jese ?
- Poznałam go na treningu .
- Byłaś na ich treningu ?!
- No tak ... Sergio mnie zmusił .
- Nieźle się masz . Połowa szkoły o tym marzy .
Weszłam do szkoły niezauważona przez piłkarza . Poszliśmy do szatni . Przebrałam się , poprawiłam makijaż i uczesałam . Wyszłam na korytarz . Kolejne dziwne spojrzenia ...
Z jednej strony fajnie być krewną piłkarza , bo ma się dostęp do drużyny , poznaje się fajnych chłopaków , a z drugiej te wszystkie zazdrosne spojrzenia , głupie teksty , dogadywania ...
Siedziałam w szkole po ostatnim dzwonku ponad 20 minut aż w końcu zdecydowałam się , że go minę tak jakbym go nigdy nie poznała .
- Ej , czekaj . Dzisiaj mi nie uciekniesz .! - krzyknął Jese i złapał mnie w pasie , kiedy tylko zobaczył , że wyszłam
- Czy to groźba ?
- Skąd .!
- A co ty tutaj w ogóle robisz ?!
- Nie podoba ci się ...?
- Nie no ...
- I tak sobie nie pójdę .
- Czyli nie mam wyboru ?
- Mniej więcej .
- A gdzie mnie zabierasz ?
- Hmm... To może zostawię dla siebie .
- Ale ...
- Zaufaj mi
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Wybaczcie mi , że taki krótki , ale niestety nie miałam weny ... Mam nadzieję , że w końcu uda mi się przełamać .
Czekam na komentarze i zabieram się za kolejny , który (mam taką nadzieję) będzie ciekawszy . ;*
niedziela, 3 listopada 2013
Rozdział 6
- Czemu nie jedziemy do domu ?
- Trening ...
- Przecież mogę zostać sama .
- A myślałem , że ci się podobało .
- Tsa ... Bardzo interesujące było siedzenie na ławce i gapienie się na przepoconych samców .
- Ekhm . Ja tu jestem .
- Taka prawda .
Zatrzymaliśmy się pod Valdebebas .
- Myślałam , że wyraźnie dałam ci znać , że nie chcę tu być .
- Myślałem , że wyraźnie dałem ci znać , że mam to w dupie .
- Ech ... Jak ja kocham to życie w Madrycie ...
- Jak chcesz to zawsze możesz wrócić do Polski .
- NIE .!
- No to jesteś na mnie skazana .
Szybko wyszliśmy z samochodu . I tak już byliśmy spóźnieni . To znaczy Sergio był , bo mnie nie obowiązywały treningi . Na razie mój kochany chrzestny nie wpadł na taki pomysł . Chociaż kto go wie ...
Zaraz poszłam na murawę na moją ławkę . Na boisku było dopiero kilu piłkarzy : Marcelo , Isco , Illaramendi , Modrić ... i Jese . Ten ostatni uśmiechnął się do mnie , a ja do niego . Spostrzegłam , że kręci się tak , jakby chciał do mnie podejść . "Nie rób tego , nie rób tego .!" - pomyślałam .
Podszedł .
- Hej , co tam u ciebie ?
- W miarę dobrze . Dzisiaj byłam pierwszy raz w szkole . - pochwaliłam się
- I jak ?
- Znasz Enzo Zidane ?
- Coś kojarzę ...
- Chodzi ze mną do klasy .
- Super .
Nawet nie zauważyłam , że wcześniej nagromadziły się chmury na niebie i trochę się ściemniło . Akurat w tym momencie na Jesego padło mocniejsze światło .
- Co ty zrobiłeś z włosami ?!
- Ściąłem ...
- Ale czemu ?!
- Głupi zakład .
- Mogę wiedzieć ?
- Jasne . O twoim przyjeździe dowiedzieliśmy się dwa dni wcześniej . No i założyłem się z Moratą o to kto szybciej w tym sezonie strzeli gola . Jeśli ja - on obcina głowę , a jeśli on to sama widzisz ...
- Nie rozumiem was ... I na co wam to ?
- Raz on musiał chodzić w kapciach przez cały dzień , a mieliśmy w tym dniu mecz . Nieźle wyglądał wchodząc do autobusu w kapciach .
Wybuchnęliśmy śmiechem .
- Jese .! Skończ te podrywy i chodź tu na rozgrzewkę . - zawołał Ancelotti
- Przepraszam .
- Nic się nie stało .
Siedziałam na 'swojej' ławce i oglądałam jak biegają . Co chwilę Jese na mnie zerkał i uśmiechał się . Po około 20 minutach zaczęłam się strasznie nudzić i poszłam do szatni piłkarzy po telefon Sergio . Zobaczyłam , że w środku jest lepsza łączność z internetem i usiadłam tam . Tradycyjnie zaczęłam od przeglądania Facebooka . Dawid ma znowu nową dziewczynę . I pomyśleć , że byłam jedną z tych 'jego' .
Napisała do mnie jedna z moich koleżanek z poprzedniej szkoły . Dawno nie rozmawiałam ze znajomymi z Polski . Wiktoria to była jedna z moich nielicznych koleżanek . Najdziwniejsze dla mnie było to , że w Polsce nie miałam wielu bliskich znajomych , a w Hiszpanii ...
Nagle poczułam , że ktoś odgarnia mi włosy z ramienia . Odwróciłam głowę ...
- Jese .!
- A myślałaś ,że kto ?
- Skąd się tu wziąłeś ?
- Mogę ci zadać to samo pytanie , bo jakby nie było to to jest nasza szatnia ...
- No tak ... Ale czemu cię nie ma na treningu ?
- Grają mini mecze , a ja sobie wczoraj trochę mięsień w udzie naciągnąłem i trener pozwolił mi już iść .
- Ahh ... No tak .
- Mam takie pytanie . Dała byś się gdzieś dzisiaj porwać ?
- Dzisiaj nie dam rady . Mam pełno rzeczy do roboty .
- To może jutro ?
- Jeśli Sergio mnie znowu weźmie na trening to raczej też odpada .
- Czy ty masz zamiar mnie unikać ?
- Nie , czemu ? Po prostu sprawy się mają jak mają i nie dam rady nic z tym zrobić .
- A co jeśli ...
- Uuuuuuuu .! Zakochańce .!
Odwróciliśmy się w stronę drzwi .
- Chłopaki ...
- Dobra , dobra , nie męcz się . My i tak wiemy swoje . - powiedział Marcelo
- Będziecie parą , mówię wam . - uśmiechnął się Morata
- Alvaro swatka ? - zaczęłam się śmiać
- Może ...
- Ej no , ale serio ?
- Alicia , słuchaj . Ja to powiedziałem to tak będzie , okej ?
- Tsa ...
- A , właśnie . Jest jakieś zdrobnienie twojego imienia ? Alicia to tak jakoś dziwnie .
- Nie wiem . Mów mi jak chcesz .
- Jasne . Skarbie , mogłabyś już wyjść , bo chcielibyśmy się przebrać .
Kompletnie o tym zapomniałam . Po zamknięciu drzwi z szatni usłyszałam odgłosy bójki , ale tylko chwilę . Kiedy Alvaro powiedział 'skarbie' to Jese dziwnie zesztywniał . Może Morata ma rację ...
Następnego dnia posłusznie wstałam i wyszykowałam się do szkoły . Nie wypada się drugiego dnia spóźniać . Sergio znowu mnie odwiózł i znowu nie obyło się bez zdjęć i autografów , więc poszłam do szkoły bez żegnania się . Na murku przed wejściem siedziały dwie dziewczyny i się na mnie krzywo patrzyły .
- Co się patrzysz ? - zawołała jedna z nich
- Myślisz , że jesteś krewną piłkarza to jesteś lepsza ? - zawtórowała jej druga
Starałam się nie zwracać na nie uwagi i szłam dalej .
- Tak trudno jej odpowiedzieć .!
Dziewczyny wstały i ruszyły w moim kierunku . Odruchowo się zatrzymałam .
- A może ty się nas boisz ?
- A czemu miałabym się was bać ?
- No nie wiem . Może ty nam to powiesz ...
- Pilar .! Zostaw ją w spokoju .! - u mego boku zjawił się Enzo
Dziewczyna zrobiła krzywą minę , ale odeszła , a druga nadal stała w tym samym miejscu .
- Rebeca , rusz się .!
- Dzięki . - powiedziałam do Enzo
- Nie przejmuj się nimi . Zawsze takie są .
- W poprzedniej szkole tez to było ...
Znowu zaczynaliśmy matematyką . Kiedy dotarliśmy pod salę zastało nas głośne "Uuuuu .!" . Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę , że chłopak obejmuje mnie w talii . Chwilę potem był dzwonek i weszliśmy do sali .
- Ej , tata mi mówił , że ty i Jese macie się ku sobie .
- Serio to tak wygląda ?
- Najwyraźniej ...
- Cóż ... od Moraty też już się dowiedziałam , że podobno będziemy razem .
- No to szczęścia .
- Ale jeszcze ...
- Od jakiegoś czasu to co mówi Morata jakimś dziwnym trafem się sprawdza .
- Ahh ...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Taka maślanka z musztardą , bo weny nie miałam .
Mam już ogólny pomysł na tego bloga i następny rozdział powinien być już ciekawszy . ;)
Więc czekam na wasze komentarze i zabieram się do dalszego pisania .
+ Dziękuję za 650 wyświetleń . ♥
- Trening ...
- Przecież mogę zostać sama .
- A myślałem , że ci się podobało .
- Tsa ... Bardzo interesujące było siedzenie na ławce i gapienie się na przepoconych samców .
- Ekhm . Ja tu jestem .
- Taka prawda .
Zatrzymaliśmy się pod Valdebebas .
- Myślałam , że wyraźnie dałam ci znać , że nie chcę tu być .
- Myślałem , że wyraźnie dałem ci znać , że mam to w dupie .
- Ech ... Jak ja kocham to życie w Madrycie ...
- Jak chcesz to zawsze możesz wrócić do Polski .
- NIE .!
- No to jesteś na mnie skazana .
Szybko wyszliśmy z samochodu . I tak już byliśmy spóźnieni . To znaczy Sergio był , bo mnie nie obowiązywały treningi . Na razie mój kochany chrzestny nie wpadł na taki pomysł . Chociaż kto go wie ...
Zaraz poszłam na murawę na moją ławkę . Na boisku było dopiero kilu piłkarzy : Marcelo , Isco , Illaramendi , Modrić ... i Jese . Ten ostatni uśmiechnął się do mnie , a ja do niego . Spostrzegłam , że kręci się tak , jakby chciał do mnie podejść . "Nie rób tego , nie rób tego .!" - pomyślałam .
Podszedł .
- Hej , co tam u ciebie ?
- W miarę dobrze . Dzisiaj byłam pierwszy raz w szkole . - pochwaliłam się
- I jak ?
- Znasz Enzo Zidane ?
- Coś kojarzę ...
- Chodzi ze mną do klasy .
- Super .
Nawet nie zauważyłam , że wcześniej nagromadziły się chmury na niebie i trochę się ściemniło . Akurat w tym momencie na Jesego padło mocniejsze światło .
- Co ty zrobiłeś z włosami ?!
- Ściąłem ...
- Ale czemu ?!
- Głupi zakład .
- Mogę wiedzieć ?
- Jasne . O twoim przyjeździe dowiedzieliśmy się dwa dni wcześniej . No i założyłem się z Moratą o to kto szybciej w tym sezonie strzeli gola . Jeśli ja - on obcina głowę , a jeśli on to sama widzisz ...
- Nie rozumiem was ... I na co wam to ?
- Raz on musiał chodzić w kapciach przez cały dzień , a mieliśmy w tym dniu mecz . Nieźle wyglądał wchodząc do autobusu w kapciach .
Wybuchnęliśmy śmiechem .
- Jese .! Skończ te podrywy i chodź tu na rozgrzewkę . - zawołał Ancelotti
- Przepraszam .
- Nic się nie stało .
Siedziałam na 'swojej' ławce i oglądałam jak biegają . Co chwilę Jese na mnie zerkał i uśmiechał się . Po około 20 minutach zaczęłam się strasznie nudzić i poszłam do szatni piłkarzy po telefon Sergio . Zobaczyłam , że w środku jest lepsza łączność z internetem i usiadłam tam . Tradycyjnie zaczęłam od przeglądania Facebooka . Dawid ma znowu nową dziewczynę . I pomyśleć , że byłam jedną z tych 'jego' .
Napisała do mnie jedna z moich koleżanek z poprzedniej szkoły . Dawno nie rozmawiałam ze znajomymi z Polski . Wiktoria to była jedna z moich nielicznych koleżanek . Najdziwniejsze dla mnie było to , że w Polsce nie miałam wielu bliskich znajomych , a w Hiszpanii ...
Nagle poczułam , że ktoś odgarnia mi włosy z ramienia . Odwróciłam głowę ...
- Jese .!
- A myślałaś ,że kto ?
- Skąd się tu wziąłeś ?
- Mogę ci zadać to samo pytanie , bo jakby nie było to to jest nasza szatnia ...
- No tak ... Ale czemu cię nie ma na treningu ?
- Grają mini mecze , a ja sobie wczoraj trochę mięsień w udzie naciągnąłem i trener pozwolił mi już iść .
- Ahh ... No tak .
- Mam takie pytanie . Dała byś się gdzieś dzisiaj porwać ?
- Dzisiaj nie dam rady . Mam pełno rzeczy do roboty .
- To może jutro ?
- Jeśli Sergio mnie znowu weźmie na trening to raczej też odpada .
- Czy ty masz zamiar mnie unikać ?
- Nie , czemu ? Po prostu sprawy się mają jak mają i nie dam rady nic z tym zrobić .
- A co jeśli ...
- Uuuuuuuu .! Zakochańce .!
Odwróciliśmy się w stronę drzwi .
- Chłopaki ...
- Dobra , dobra , nie męcz się . My i tak wiemy swoje . - powiedział Marcelo
- Będziecie parą , mówię wam . - uśmiechnął się Morata
- Alvaro swatka ? - zaczęłam się śmiać
- Może ...
- Ej no , ale serio ?
- Alicia , słuchaj . Ja to powiedziałem to tak będzie , okej ?
- Tsa ...
- A , właśnie . Jest jakieś zdrobnienie twojego imienia ? Alicia to tak jakoś dziwnie .
- Nie wiem . Mów mi jak chcesz .
- Jasne . Skarbie , mogłabyś już wyjść , bo chcielibyśmy się przebrać .
Kompletnie o tym zapomniałam . Po zamknięciu drzwi z szatni usłyszałam odgłosy bójki , ale tylko chwilę . Kiedy Alvaro powiedział 'skarbie' to Jese dziwnie zesztywniał . Może Morata ma rację ...
Następnego dnia posłusznie wstałam i wyszykowałam się do szkoły . Nie wypada się drugiego dnia spóźniać . Sergio znowu mnie odwiózł i znowu nie obyło się bez zdjęć i autografów , więc poszłam do szkoły bez żegnania się . Na murku przed wejściem siedziały dwie dziewczyny i się na mnie krzywo patrzyły .
- Co się patrzysz ? - zawołała jedna z nich
- Myślisz , że jesteś krewną piłkarza to jesteś lepsza ? - zawtórowała jej druga
Starałam się nie zwracać na nie uwagi i szłam dalej .
- Tak trudno jej odpowiedzieć .!
Dziewczyny wstały i ruszyły w moim kierunku . Odruchowo się zatrzymałam .
- A może ty się nas boisz ?
- A czemu miałabym się was bać ?
- No nie wiem . Może ty nam to powiesz ...
- Pilar .! Zostaw ją w spokoju .! - u mego boku zjawił się Enzo
Dziewczyna zrobiła krzywą minę , ale odeszła , a druga nadal stała w tym samym miejscu .
- Rebeca , rusz się .!
- Dzięki . - powiedziałam do Enzo
- Nie przejmuj się nimi . Zawsze takie są .
- W poprzedniej szkole tez to było ...
Znowu zaczynaliśmy matematyką . Kiedy dotarliśmy pod salę zastało nas głośne "Uuuuu .!" . Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę , że chłopak obejmuje mnie w talii . Chwilę potem był dzwonek i weszliśmy do sali .
- Ej , tata mi mówił , że ty i Jese macie się ku sobie .
- Serio to tak wygląda ?
- Najwyraźniej ...
- Cóż ... od Moraty też już się dowiedziałam , że podobno będziemy razem .
- No to szczęścia .
- Ale jeszcze ...
- Od jakiegoś czasu to co mówi Morata jakimś dziwnym trafem się sprawdza .
- Ahh ...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Taka maślanka z musztardą , bo weny nie miałam .
Mam już ogólny pomysł na tego bloga i następny rozdział powinien być już ciekawszy . ;)
Więc czekam na wasze komentarze i zabieram się do dalszego pisania .
+ Dziękuję za 650 wyświetleń . ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)